Pogryziony kotek przyszedł po pomoc
Pogryziony kotek usiadł na wprost mnie, wpatrzony prosto w moje oczy. Zaskoczona bez słowa odłożyłam telefon i małymi krokami próbowałam się do niego zbliżyć. Mówiłam do niego ciepły aby się nie wystraszył. Do ostatniej chwili patrzył głęboko, jakby komunikował, że stało się coś bardzo złego. Być może tylko tak mi się wydawało, a on odpoczywał, czuł się bezpiecznie w naszej przystani...
Bezdomny kot przyszedł by się ratować
Dwa dni temu, podczas karmienia kotów, przyszedł jeden nieborak, lekko oberwany. Nie pozwolił do siebie podejść. Próbowałam go złapać, ale uciekł. Zniknął bez śladu. Do dzisiaj szukałam go w nadziei, że nic mu się nie stało. Może tylko mi się wydawało, może to były strzępy upolowanego gryzonia, które jeszcze wisiały, a może umyślnie je przyniósł? - myślałam. - Może zwyczajnie był brudny, liść się przykleił, a może cień padł i mi się zdawało?
Pogryziony kotek
Przyszedł dziś rano, jakby nigdy nic. Sprawdził miski, troszeczkę zjadł. Był grubiutki i lśniący. Przez moment odetchnęłam z ulgą, lecz postanowiłam sprawdzić go dokładnie. Tym razem nie uciekał, co zwykle robi. Podeszłam do niego i obejrzałam go. Szyja była odarta z sierści, ale nie było rany wymagającej interwencji. Wszystko wyglądało na gojące się. Ktoś musiał go złapać albo wdał się z kolegami w bójkę. Mimo to zdezynfekowałam ranę, aby nie doszło do zakażenia. Bardzo mu się to nie spodobało. Och, jak bardzo. Zbił mnie delikatnie mówiąc, używając czterech pulchnych łapek z wystawionymi pazurkami, ale na szczęście nie pogryzł. Kilka zadrapań szybko się zagoi. Ważne, żeby i on się wygoił.
Zdjęcie podglądowe
Komentarze
Prześlij komentarz